piątek, 8 sierpnia 2014

Zakończenie programu/The end of the program

***Scroll down for English***


Morning C1&C2 class
Moja przygoda dobiega końca. Kilka dni temu zakończyliśmy program ETA4 2014. Wszyscy mi mówili, że czas minie mi w mgnieniu oka, jednak nie sądziłam, że aż tak szybko. Wracam z wieloma wspomnieniami, cudownymi prezentami i nowymi znajomościami, które mam nadzieję będą utrzymywały się przez lata.

Ostatnie kilka dni były luźniejsze niż poprzednie 4 tygodnie. Razem z Jenną postawiłyśmy na rozmowy przy kawie z uczniami, co wydaje mi się równie wartościowe jak regularne lekcje. Pozwoliłyśmy również naszym uczniom przejąć kontrolę nad zajęciami i zamieniliśmy się rolami. To oni mieli zaplanować 3-godzinną lekcję i np. być naszymi przewodnikami.

Podczas jednych zajęć zabrali nas do ich szkół, które były naprawdę imponujące. W jednym z nich, które było przeznaczone kiedyś tylko dla chłopców, uczył się sam Ho Chi Minh. Moje liceum (pozdrawiam wszystkich z Krzywoustego!) nie dorasta do pięt tym pięknym kampusom.

Picnic in the park
Inna klasa zaplanowała dla nas piknik nad rzeką. Dzięki temu mogłam spróbować jeszcze więcej pysznego jedzenia, nie tylko wietnamskiego! Jedna z naszych uczennic sama przygotowała dla nas koreańskie sushi! Byłam pod wrażeniem, no i był to mój pierwszy raz jedząc sushi.

Ostatni pokaz talentów również był bardzo udany. Większość klas tym razem postawiła na krótkie skecze, czy musicale. Nasi poranni uczniowie przygotowali pokaz mody do piosenki „Treasure” Bruno Marsa, naśladując wszystkich nauczycieli. Było bardzo zabawnie. Klasa popołudniowa przygotowała choreografię do „Timber” Pitbulla oraz duet liryczny (bez naszej pomocy!).

Pożegnanie było bardzo smutne, popłynęło wiele łez. Otrzymałam wiele prezentów i ciepłych słów od wielu uczniów. Niektórzy zostali do samego końca i patrzyli jak odjeżdżamy taksówką na lotnisko razem z Jenną i Sophie. Mi również było bardzo ciężko opuścić Hue i nasz kampus, ponieważ niezmiernie się do przywiązałam przez te 5 tygodni. Wszystkie tak bardzo się utożsamiłyśmy z tym miejscem, że podczas naszych podróży do Ha Long Bay i Sapa opowiadałyśmy napotkanym turystom o Hue i tym co powinni tam zobaczyć (i zjeść!).

Jeszcze raz serdecznie dziękuję wszystkim nauczycielom, asystentom (szczególnie moim!), uczniom i wszystkim, którzy tworzyli ten program. Tak jak już powiedziałam na zakończeniu, to nasi uczniowie powinni być z siebie najbardziej dumni, że poświęcili swoje wakacje, aby przychodzić na zajęcia zamiast grać na komputerze, czy oglądać telewizję. Program ten nie odbyłby się, gdyby nie oni. Również chciałabym pogratulować wszystkim nauczycielom. Mimo tego, że nikt z nas nie jest wykwalifikowanym nauczycielem, udało nam się spełnić oczekiwania uczniów i osiągnąć nasz cel – podbudowanie pewności siebie w komunikacji z innymi.

Teachers crew

*********************************************************

My adventure is coming to an end. Few days ago we ended ETA4 2014 program. Everyone said from the beginning that time will fly but I did not expect it to pass that quickly. I am coming back home with a lot of memories, amazing gifts and new friendships which, I hope, will last for least.

Last couple of days were a lot more relaxing than the past 4 weeks. Together with Jenna we decided to focus on improving the speaking skills of the students in a more relaxing environment which, I suppose, is as valuable as regular classes. We also let our students take over the classes a little bit and swap roles. They were the ones who were supposed to plan 3-hour lessons and for example be our tour guides.

During the morning class our students took us to visit their schools which were very impressive. Ho Chi Minh himself studied in one of them while it was still only boys high school.

Our afternoon students prepared a picnic by the river. Because of that I could try some more delicious Vietnamese (and not only!) food. One of the girls prepared Korean sushi which was delicious and I almost did not left any for the others. I was truly impressed and what’s more, that was my first time eating sushi!

Last talent show was also really good. This time most of the classes prepared a short skit or a musical. Our morning students did a runway show to a song by Bruno Mars – ‘Treasure’ in which they (naśladować) all of the teachers. It was very funny. Our afternoon class prepared a choreography to Pitbull’s song ‘Timber’ and lyrical duo (without our help!).

Saying goodbye was really hard and heartbreaking, there were a lot of tears. I received many gifts and kind words from the students. Some of them even stayed until the very end and saw us going away in a cab to the airport together with Jenna and Sophie. It was very difficult for me to leave Hue and our campus. All of us identified ourselves with the city so much that during our trips to Ha Long Bay and Sapa we were extremely happy to talk about Hue with the tourists that are on their way there and what they should see (and eat!).

Once again I would love to thank all of the teachers, assistants (especially mine!), students and all of the people who made that program happen. As I have already said during the reflection time, it is our students who should be mostly proud of themselves for coming to class in spite of having summer holidays. They could easily stay at home and watch TV or play computer games. This program would not have taken place if it wasn’t for them. What is more, I would like to congratulate all the teachers because none of us is qualified on paper to teach I believe that we lived up to students’ expectation and reached the goal of building their confidence in communicating with the others.

wtorek, 29 lipca 2014

Prom&Last Week/Bal maskowy i ostatni tydzień

***Scroll down for English***

W piątek odbył się tzw. "Prom", czyli nasza Studniówka, jednak nie 100 dni przed maturą, a tydzień przed zakończeniem programu. Tematem przewodnim były maski, które robiliśmy dzień wcześniej za zajęciach. Kilka dni wcześniej również uczyliśmy naszych uczniów jak się tańczy do wolnych piosenek. Było przezabawnie, ponieważ Azjaci są bardzo wstydliwi i taki taniec to dla nich nie lada wyzwanie. Mimo wszystko myślę, że wszyscy się dobrze przy tym bawili.


Każdy mógł przyjść z partnerem i wszyscy nauczyciele zostali zaproszeni przez swoich uczniów lub asystentów. Mnie zaprosił chłopak z klasy B2 - tancerz, który kilka dni wcześniej zabrał mnie również do swojej byłej ekipy tanecznej na trening, gdzie mogłam sobie trochę z nimi potańczyć, co mnie bardzo ucieszyło. 

Osobiście bawiłam się niesamowicie i za każdym razem jak wchodziłam na parkiet, otaczała mnie grupa uczniów, którzy w końcu się przełamali, nie byli tak nieśmiali jak w klasie i tańczyli ze mną. Nie wiem na ilu zdjęciach jestem, ale wydawało się jakbym co najmniej połowę czasu spędziła na pozowaniu do zdjęć z uczniami, co było bardzo miłe. Mieliśmy również stoisko z napojem z trzciny cukrowej, który wszyscy tutaj uwielbiamy (0,75zł za kubek) i 300 pierwszych kubków było za darmo. 

Ostatni tydzień w trakcie i nie mogę uwierzyć jak szybko mi czas minął. W tym tygodniu lekcje są już trochę luźniejsze i jeszcze więcej staramy się rozmawiać z każdym z osobna oraz przygotowujemy się do ostatniego pokazu talentów. Czas ten jest bardzo intensywny i emocjonujący i ciężko będzie nam się rozstać...


***************************************************************

Last Friday was Prom Night! The theme was Masquerade so we were making masks the day before. A couple of days earlier we also taught our students how to slow dance. At first it was hilarious how shy they were. Nevertheless, I feel like they enjoyed it and had a lot of fun in the end.

Everyone could come with a date and so all the teachers were asked by the students or Teacher Assistants. I was asked out by a guy from B2 class - a dancer, who a few days earlier took me to a dance pracice which I enjoyed a lot and came back full of endorfines in my system.

Personally, I had so much fun at Prom and everytime I went to the dancefloor, there was a group of students around me. They finally got over their shyness and danced like crazy with me. I have no clue in how many pictures I am so far but it seemed like half of the time there I spent on posing for the pictures with the students which was very nice. I also had a sugar cane stand, which we all adore here ($0,25 for a cup) and first 300 were for free.

Last week is in progress and I truly can't believe how it passed so fast. This week is more about talking to the students about everything, going out with them for a coffee, letting them be in charge of the agenda and preparing for the final Talent Show. It is a very intense and emotional time and it will be extemely difficult to say goodbye...

środa, 23 lipca 2014

Kolejny tydzień za nami... /Another week has passed...

***Scroll down for English***

Minęły już 3 tygodnie od tego jak zaczęliśmy pracę. Nie wiem kiedy czas tak szybko minął, a z drugiej strony działo się tyle, jakbyśmy byli tutaj już kilka miesięcy...


Tydzień ten minął dość spokojnie, na zajęciach omawialiśmy tematy takie jak muzyka, filmy, media i kontrowersyjny temat Facebooka. Prawie wszyscy nasi uczniowie mają założone konto i jest on tutaj bardzo popularny, choć co ciekawe - zabroniony. Po przyjeździe do Wietnamu, nie mogłam otworzyć strony w przeglądarce, tylko aplikacja w telefonie działała. Dopiero gdy Pearl zmieniła mi ustawienia w komputerze, wtedy zadziałało. Co ciekawe, jeżeli chodzi o filmy i muzykę, większość osób nie znała podstawowych pozycji i wykonawców. Nie mieli pojęcia czym jest reggae, Bob Marley czy chociażby Red Hot Chilli Peppers. Rzadko też ktokolwiek oglądał filmy takie jak np. Forest Gump. Czuję się trochę odpowiedzialna za to, żeby dostarczyć im tej podstawowej wiedzy z tych dziedzin, w których sama oczywiście ekspertem nie jestem...

W piątek odbyła się również tzw. "Mini Olimpiada", czyli różne gry zręcznościowe w drużynach. Wszyscy byliśmy na jednej dużej hali (dzieci od lat 7 do osób dorosłych), a grupy były mieszane. Graliśmy w zbijaka, przeciągaliśmy linę, chodziliśmy z łyżką w ustach, na której było liczi, czy z książkami na głowie na czas. Zabawa była przednia, a dzień męczący.

Wieczorem poszliśmy do domu jednej z naszych asystentek, której mama przyrządziła nam kolację. Po miesiącu azjatyckiego jedzenia, w końcu rozkoszowałam się spaghetti i sałatką warzywną... Nie tęsknię tak bardzo za europejskim jedzeniem, ale była to miła odmiana. Na deser zrobiłam naleśniki (pancakesy) - mój specjał. Mimo tego, że nie miałam jednego z podstawowych produktów jak proszek do pieczenia, czy soda oczyszczona, wyszły wyśmienite i kazałam wszystkim jeść zgodnie z moją tradycją: Nutella + dżem. Były to pierwsze w życiu takie naleśniki naszej ukochanej Na i bardzo się cieszę, że to ja mogłam zrobić jej tą przyjemność i je przyrządzić :)

**************************************************************

It's been already 3 weeks since we started teaching. Time flew by so fast but on the other hand with everything that is going on, it feel like we've been here for a few months. 


This week has passed quite peacefully, we discussed topics such as music, movies, social media and of course the controversial subject of Facebook. Almost all of our students have an account since it's very popular but, what is surprising - banned. When we came to Vietnam, I could not open Facebook page on my laptop, only phone app was working. It was until Pearl changed some of the settings on my computer and since then it's been working. What is also interesting is the fact that when it comes to movies and music, people do not have the basic knowledge about genres artists. Our class (older students, not children) had no idea who Bob Marley was and reggae. Also, only few of them knew about for exapmle Red Hot Chilli Peppers. In rare cases they watched movies like Forest Gump. Now I feel kind of responsible to provide them with that basic knowledge in those areas in which of course I am also not an expert in. 

On Friday we held 'Mini Olympics' - different games and sports for everyone to participate in. We all gathered at the stadium (children from 7 years old to adults) and put them into mixed teams. We played dodgeball, Tug of War, walked with a spoon in our mouth with a lychee on it or books on our heads. We had loads of fun but it was definitely exhausting. 

In the evening we went to one of our Teacher Asisstant's house whose mum cooked us dinner. After a month of only Asian food I could finally taste the wonderful spaghetti and russian salad. It's not that I miss it that much but it was a nice change. For dessert I prepared my speciality - pancakes. Even though I did not have one of the basic ingredients such as baking powder or baking soda, they were quite delicious and I made everyone eat them in the best way possible - both with Nutella nd jam on top. Those were the first panckaes that our wonderful Na had in her life so I am really happy that I could be a part of it ;) 

niedziela, 13 lipca 2014

Talent Show/Pokaz talentów

***Scroll down for English***

W piątek odbył się pokaz talentów dla wszystkich uczniów ETA4. Był to jeden z lepszych dni podczas naszego dwutygodniowego pobytu tutaj, ponieważ
wszystkie klasy naprawdę dobrze się przygotowały do występów i dały z siebie wszystko. Od najmłodszych do najstarszych każdy wystąpił razem ze swoją grupą. Najczęściej był to śpiew z podkładem połączony z prostą choreografią. Dzień wcześniej odwiedziła nas telewizja i filmowali nasze poczynania z dziećmi. Ja załapałam się na moment, gdy pomagałam uczyć klasę B1 choreografii do piosenki One Direction 'What makes you beautiful', która jest tutaj bardzo popularna. Na moim Facebooku możecie zobaczyć reportaż, jednak na razie nie mam kopii na swoim komputerze. 

My C1 morning class
Moja klasa wystąpiła z dwoma piosenkami: "Lucky" - Jason Mraz i "Marry You" Bruno Marsa. Pierwsza piosenka była jakby wstępem do drugiej, którą trójka moich uczniów wykonała na gitarze. Wszystkim się bardzo podobało, a na końcu nasz Bruno Mars dał jednej z dziewczyn kwiatka i udawał, że się jej oświadcza.  

Oczywiście nie zabrakło występu naszych nauczycieli. Nasi mężczyźni wykonali utwór "Bad Day", a my zatańczyłyśmy do "Baby One More Time" Britney Spears. Myślę, że poradziłyśmy sobie wyśmienicie ;)

Wszystkie pokazy były bardzo udane i wszyscy świetnie się bawili. Myślę, że był to taki przełom w naszym programie, ponieważ nauczyciele bardzo zżyli się ze swoimi klasami jak i sami uczniowie. Mam nadzieję, że teraz będzie jeszcze lepiej niż było do tej pory i wszyscy będą zaangażowani, aby uczynić pobyt tutaj jak najbardziej owocnym.

***************************************************************
On Friday we held a Talent Show for all of the ETA4 students. It was one of the best days since we started the programme because everyone was really involved in the preparation part and did their best. Both younger and older students prepared a show for the others. Mostly it was a song with a little bit of choreography. A day before TV came to the school and they were filming what we were doing with the kids. At that time I was helping with a choreography for a B1 students to the song 'What makes you beautiful' by One Direction which is extremely popular. On my Facebook wall you can see the news, I don't have a hard drive copy yet.

My class performed with two songs: 'Lucky' by Jason Mraz and 'Marry You' by Bruno Mars. The latter was played on a guitar by three of my students. Everyone enjoyed it and in the end our Bruno Mars gave a flower to a girl and pretended a proposal.

Of course we could not g through with this witouth a perfomace of our staff. Our male teachers performed a song 'Bad Day' and we ladies danced to Britney Spears 'Baby One More Time'.

All of the performances were great and everyone had enjoyed themselves a lot. I believe that it was a bit of a breakthrough in our programme since everyone was involved in the process of preparation. I feel like I bonded with my class while doing that and during the event and I suppose that the others would agree. I hope that it will be even better from now on and everyone will have even more energy to make the best of this experience.

czwartek, 10 lipca 2014

Visiting orphanages/Odwiedziny w Domach Dziecka


W ten weekend odwiedziliśmy trzy Domy Dziecka. Wizyty te były bardzo wzruszające, chyba nie muszę wyjaśniać dlaczego. Dzieci były w różnym wieku, od niemowlaków do nastolatków. Czasami były to osoby porzucone przez rodziców, a w niektórych przypadkach rodzice zmarli.


Większość z nich na początku była bardzo nieśmiała i nie chcieli z nami nawiązać jakiegokolwiek kontaktu, ale po chwili byli największymi przytulaskami :)

Mimo tego, że było to niesamowicie poruszające, nie myślałam o tym w takich kategoriach. Cieszę się, że mogliśmy wywołać chociaż trochę uśmiechu na twarzach dzieci tam mieszkających.

***************************************************************

This weekend we visited 3 orphanages. Those visits were really moving. There were some older and younger children, sometimes they were abandoned by their parents and in some cases their parents passed away. 


At first most of them was really shy and they did not want to talk to us but after a while they were much more huggy.

Even though those visits were emotional, I was thinking about the fact that we can bring a little bit of sun to their lives and make them smile at least for a little while.

niedziela, 6 lipca 2014

1400


***Scroll down for English***

1400. Tyle osób zapisało się w tym roku, aby uczyć się z nami angielskiego. Mamy 3 poziomy: A, B i C + każdy poziom jest również podzielony wiekowo. Razem mamy 9 poziomów. Właśnie minął pierwszy tydzień nauki i muszę przyznać

, że nie jest łatwo! Ja uczę poziom C1, więc są to osoby w wieku od 15 do ok. 23 lat. Najczęściej mam ok. 15-20 osób w klasie, więc bardzo optymalnie. Z poziomem angielskiego jest różnie - mam osoby, które są bardzo pewne siebie i dużo mówią, jednak są też osoby, które są dość nieśmiałe i trzeba je bardziej namawiać do tego, aby cokolwiek na lekcji mówiły. Lekcje trwają po 3 godziny rano i popołudniu + zajęcia wieczorne, najczęściej dla osób pracujących. Nasi uczniowie to nie tylko dzieci, ale często również dorośli. Na popołudniowych zajęciach mam nawet 3 mnichów! 

Zazwyczaj zaczynam lekcję od powtórki najważniejszych rzeczy z dnia poprzedniego, później gramy w jakąś grę i przechodzimy do sedna sprawy czyli nowych słówek związanych z danym tematem zajęć i użycia ich w praktyce przez odgrywanie różnego rodzaju scenek lub debaty, etc. Tak było od poniedziałku do czwartku, a w piątek był Dzień Sportu, czyli zamiast nauki w klasach, wyszliśmy na dwór, aby (oczywiście w cieniu) pograć w różne gry. 

Nie spodziewałam się, że będzie to tak ciężka praca, a moje gardło nie jest w dobrym stanie. Aby utrzymać neutralny poziom ekscytacji i zainteresowania na zajęciach, trzeba być jakieś 1000 razy bardziej aktywnym i zaangażowanym. Często wygląda to tak, że po porannych zajęciach idziemy spać chociaż na chwilę, żeby mieć siłę na kolejne 3 godziny krzyku. 

Wszyscy są bardzo mili i zawsze jak się do kogoś uśmiechnę lub pomacham to każdy się odwdzięcza tym samym. Dzieciaki są podekscytowane tym, że mogą porozmawiać z kimś z tak odległych krajów, dowiedzieć się wielu nowych rzeczy i często chcą wychodzić gdzieś z nami po zajęciach. Podsumowując, jak na razie jest pięknie.

***********************************************************

1400. This is how many students signed up this year to learn English with ETA4. We have 3 levels: A, B and C + each level is also divided by age. In total we have 9 classes. It has been a week since we started teaching and I need to admit that it is not as easy as I thought it would be. My class is C1 so those are people aged 15 to around 23 years old. Usually, there is around 15-20 people in my class. Their English level varies a lot and there are students I can have a good conversation with and those who do not really speak. The latter need much more attention. The lessons last 3 hours in the morning and in the afternoon + evening classes, usually for the working people. Our students are not only children but sometimes also adults. There are even 3 monks at my afternoon classes!

My typical lesson starts with repeating the most important things from the lesson the day before, then we play some games. Afterwards, we start the new topic, pre-teach vocabulary, do some role-playing, etc. It was like that from Monday to Thursday and on Friday we had Sports Day so instead of sitting in a classroom we took the students outside and played some games like dodgeball. It was loads of fun.

I did not expect that it would be so tiring and challenging and my throat is not in a good shape. In order to keep the students excited and interested in the topic, I need to be a 1000 times more active and engaging. Our day usually looks like this: we teach in the morning and than take a nap before the afternoon class in order to recharge our batteries. 

Anyways, everyone is so nice and kind. Every time you smile at someone, you will get a smile back. Children are very excited about the fact that they can talk to someone from a land so far away and get to know the culture and find out interesting things. They usually want to hang out with as after class as well. To sum up, it is great so far.

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Final destination: Hue/Cel podróży: Hue

***Scroll down for English***

Po niezłych przygodach na lotnisku w Ho Chi Minh, w końcu dolecieliśmy do Hue. Od razu jak wyszłam z lotniska widać było różnicę.Na pierwszy rzut oka nie ma żadnych większych budynków tylko sama zieleń i palmy. 
Freshly squeezed juice

Co najbardziej doceniam będąc tutaj? Cudowne, świeżo wyciskane soki i smoothies. Jeden kosztuje od 1,5zł (!!!) do ok. 3,5 zł. O niektórych owocach nie miałam nawet pojęcia. Właśnie wypiłam sobie sok z kokosa + świeże plastry. Coś niesamowitego...

Kawa jest również tutaj dość dziwnym obyczajem, ponieważ przynosi się ją podczas parzenia. Na dole jest trochę skondensowanego mleka (jeżeli chcemy kawę z mlekiem) i z parzenia wychodzi takie małe espresso. Później dodaje się lód, jeżeli chcemy kawę mrożoną. Przepyszne.

Coffee
Wszyscy chronią swoją skórę jak najlepiej potrafią. Nie straszne im są niesamowicie wysokie temperatury i słońce będąc całkowicie zakrytym. Prawie każdy, najczęściej gdy jedzie na skuterze, zakłada rękawiczki, maskę, czapkę, długi rękaw i długie spodnie, a czasami nawet skarpetki do sandałów lub japonek. Robią to po to, żeby się nie opalić. Wiele osób mówi nam, że powinniśmy chronić się przed słońcem, żeby się nie opalić i bardzo nam zazdroszczą tego, że jesteśmy biali. Dosłownie!

Driving a motorbike
Oczywiście głównym środkiem transportu są skutery, które już w pierwszy dzień wynajęliśmy na całe 5 tygodni. Kosztowało to nas ok. 75 zł. Był to mój pierwszy raz na skuterze i myślę, że poradziłam sobie dość dobrze. Jenna jak widać boi się ze mną jeździć, a dla mnie największym stresem jest ruch uliczny. Sama jazda jest bardzo przyjemna, ale niestety nie panują tutaj raczej żadne zasady ruchu drogowego.

Chocolate tofu
Był to również mój pierwszy raz jedząc tofu. Zawsze kojarzyło mi się z serialami, w których wszyscy tego nie lubią i nabijają się z wegetarian. Muszę przyznać, że jest bardzo dobre i jestem w wielkim szoku, że można je spotkać w tylu odsłonach. Najlepsze robi nasza kucharka, podsmażane w sosie. Mniam!
Football game Germany vs USA

Ogólnie to jest pięknie, jednak wiadomo, że kraj ten dopiero się rozwija. Widać wiele straganów, jest dość brudno, ale najlepsze jedzenie można dostać właśnie w takich małych restauracjach na ulicy.  
***************************************************************
After some unpleasant adventures at the Ho Chi Minh airport we finally got to Hue. When you first walk out of the airport, you can immediately see the difference. There landscape is much less urban and you can see a lot of palm trees and beautiful sceneries while driving to the centre.

What is one the things that I value the most here? Delicious, freshly squeezed juices and smoothies. For one you will pay from $0.5 to $1. I have never heard about some of the fruits that people eat here on daily basis. Actually, I have just had a coconut juice and some fresh pieces. 

Coffee is also a bit of a peculiar custom here because it is brewed in front of you in a glass. At the bottom of it there is a bit of condensed milk (if we want it that way) and after brewing, it seems like an espresso. Finally you add some ice cubes if you want ice coffee. Exquisite.

Everyone protects their skin as much as possible. Vietnamese people are not afraid of high temperatures and sun while having gloves, a hat, a mask, long trousers, sometimes socks with flip-flops, long sleeve shirts. They go through all that trouble so their skin stays as white as possible. A lot of people tell us that we should cover our skin in order not to get tanned and they are jelaous of the fact that we are while. 

Of course the main mean of transport here is motorbike which we have rented on the first day for the whole duration of the programme which is 5 weeks. It cost us as little as $25. It was my first time driving a motorbike and I think it went pretty well. As you can see in the picture, Jenna is still a little bit afraid to drive with me and prefer someone with a little bit more experience but I'm not surprised since I am also cautious about driving during rush hour. Driving itself if pretty easy but there are no rules when it comes to traffic.

It was always my first time eating tofu. I have always associated tofu with vegetarians and TV series when they make fun of it how disgusting it is, don't know why. I must admit that I like it a lot and now I eat it almost every day. You can actually eat it both sweet or fried or it could be made in milions of ways. The best I have had so far was the fried one with some sauce. 

To sum up, it is so beautiful here. However, you can see that the country is still in progress of development. There are a lot of street shops and it is not very clean. Nevertheless, the best food you can find in those little bars on the street.

piątek, 27 czerwca 2014

First impressions of Dubai and Ho Chi Minh/Pierwsze wrażenia z Dubaju i Ho Chi Minh

On the plane
Dinner in Dubai
Moje pierwsze wrażenia po przylocie do Wietnamu? Gorąco jak w piekle (nawet w nocy) i szalony ruch uliczny. Jest to miejsce przepełnione skuterami i barami przy ulicy. Jednak może zacznijmy od początku…

Hotel in Dubai
Wyleciałam z Warszawy do Dubaju w poniedziałek. W ten sam dzień również dostałam w końcu wizę, gdy miałam już załatwione 2 promesy. Poszłam do ambasady i okazało się, że dalej nie przyszły dokumenty z Hanoi, które były potrzebne do wydania mojej wizy, jednak pan w okienku zdecydował, że jednak mi ją wyda i do za darmo. Czary mary i za 15 minut dostałam wizę na 3 miesiące.

Jak już wspominałam lot o Dubaju był bardzo przyjemny, z przemiłą obsługą, bardzo dobrym jedzeniem i filmami, muzyką i serialami wbudowanymi w siedzenie przede mną. Na miejscu zostałam mogłam skorzystać z Dubai Connect, czyli hotelu razem z transferem za darmo. Zostałam przydzielona do hotelu Copathone, 4*. Spodziewałam się o wiele lepszego standardu jak na Dubaj, ale i tak było świetnie. Mogłam również zjeść kolację i śniadanie, które były w formie bufetu, więc byłam bardzo zadowolona. Niestety nie zobaczyłam wiele będąc tam ponieważ stopover był w nocy i byłam dość daleko od jakichkolwiek atrakcji, a wynajęcie taksówki kosztowałoby mnie fortunę.

My new friends ;)
Lot do Ho Chi Minh był jeszcze bardziej przyjemny, ponieważ siedziałam z kobietą, muzułmanką, która była tak miła, że przegadałyśmy prawie całe 7 godzin. Obecnie mieszka w Cape Town, urodziła się i wychowała w Londynie, jej rodzina pochodzi z Indii, a córka mieszka w Rosji. Dowiedziałam się dzięki niej wielu rzeczy o islamie i trochę zmieniłam swoje postrzeganie tej religii. Przyjechała do Wietnamu ze swoim synem oraz jego kolegą na ramadan. Dostałam jej adres w RPA i mam nadzieję, że kiedyś ich odwiedzę!

Pho soup
Na lotnisku w Ho Chi Minh odebrała mnie Van, która stała w tłumie ludzi z napisem „Welcome Alicja, ETA4”. Było niesamowicie dużo ludzi i wyglądało to co najmniej jakby ludzie szli po czerwonym dywanie, a wszyscy inni ich obserwowali. Zostałam powitana bardzo miło, Van jest niesamowitą osobą. Poszłyśmy do hotelu, a później coś zjeść razem z Mo Mo, kolejną przemiłą osobą. Moim pierwszym daniem była zupa Pho z makaronem i wieprzowiną. Była bardzo smaczna i zapłaciłam za nią ok. 5zł razem z herbatą, która podawana jest do każdego posiłku za darmo. Następnie Van zabrała mnie na przejażdżkę na swoim skuterze po ulicach Saigonu. Jest to must-do, gdy jesteś w Wietnamie, tak samo jak jazda na rowerze w Amsterdamie. Na ulicach nie ma określonych zasad ruchu, wszyscy jeżdżą jak chcą, jednak, ku mojemu zdziwieniu, jest tu bardzo mało wypadków i kolizji. Mimo tego, że zasady są bardzo płynne, wszyscy są do tego przyzwyczajeni i potrafią poruszać się w tym natłoku skuterów.

Na drugi dzień poszłyśmy z Van i Mo Mo odebrać kilku wolontariuszy ze Stanów Zjednoczonych oraz naszego szefa, Victora. Po dość długim oczekiwaniu przy czerwonym dywanie, w końcu mogłam wszystkich zobaczyć na żywo, nie przez kamerkę na konferencji. Bardzo mili i pozytywni ludzie, z którymi mam nadzieję spędzę niesamowite 5 tygodni.

Po rozpakowaniu się w hotelu poszliśmy na lunch do pobliskiej restauracji. Nikogo nie dziwiło, że dziecko biegało bez majtek, a do jedzenia można było wybrać sobie żabę. Ja przystałam na ryż z kurczakiem, który kosztował mnie jakieś 3 zł. Później poszliśmy do centrum handlowego na Bubble Tea, która podobno jest popularna nie tylko tutaj, ale również w Stanach. Widziałam wiele stoisk w Polsce, ale musiałam przyjechać do Wietnamu, aby jej w końcu spróbować i zdecydowanie polecam.
Dinner in Ho Chi Minh
Dzień upłynął nam na graniu w karty i chodzeniu po pobliskich restauracjach oraz odebraliśmy również kolejną wolontariuszkę z Niemiec.
Właśnie jesteśmy w Hue, gdzie spędzimy cały 5 tygodni. Przylecieliśmy tutaj z Ho Chi Minh liniami VietJet air, których zdecydowanie nie polecam i osobny post musiałby być na opisanie całej sytuacji na lotnisku. Jestem bardzo podekscytowana wszystkim co się dzieje, nie mam na nic czasu, dlatego piszę z takim opóźnieniem. Niedługo wrzucę zdjęcia!

*****************************************************************

My first impression of Vietnam? Boiling hot even at night and so traffic rules at all. It is a place full of motorbikes and street food places. Though let’s start from the beginning…

I took a flight from Warsaw to Dubai on Monday. On the same day in the morning, I also had my visa issued in the end when I’ve already had 2 promises of a visa on arrival. I went to the embassy and I was not surprised that the documents that the Immigration Office was supposed to send from Hanoi they have not received yet. They said there were essential for issuing my visa but as it turned out, the man told me that the decided he is going to issue it anyways somehow. For free. Magic happened and in 15 minutes I had visa in my passport for 3 months.

As I have already mentioned flight to Dubai was very pleasant, with such a nice service, great food and films, music and TV series I could watch in a seat before me. When I arrived I was allowed a Dubai Connect which is a accommodation and transfer to the hotel for free. I stayed in a 4* Copathone hotel. Actually, I expected a a little bit higher standard as for Dubai but it was really good anyways. I could also eat dinner and breakfast which were in a form of a buffet so it made me really happy. Unfortunately, I did not see much while being there because the stopover was during the night and I was quite far from any of the tourist places I could visit and hiring a taxi to drive me around would cost me a small fortune.

The flight to Ho Chi Minh was even more pleasurable because I was sitting with a muslim woman which was so nice that we talked for almost 7 hours straight. She lives in Cape Town, was born and raised in London but her family is from India and her daughter is currently living in Russia. She came to Vietnam with her son and his friend to fast. She gave me her address in Cape Town so I hope I will visit them someday!

At the Saigon airport I was picked up by Van holding a sign so I could recognize her. It was full of people and it seriously felt like walking on a red carpet with everyone watching you. She gave me such a warm welcome, she is such an incredible person. We went to the hotel and afterwards we grabbed something to eat with Mo Mo, another wonderful person. My fist dish I ate was Pho (soup) with noodles and pork. It was delicious and cost me as little as 1 EUR, along with a tea which is usually for free. Afterwards, Van took me on a her motorbike for a ride around the city. It is a must-do when you are in Vietnam, just the same as riding a bike in Amsterdam. The traffic is horrible, it feels like there are no rules at all but the girls told me that they actually don’t have that many accidents. In the end everyone is used to that and they can easily drive in much traffic.

The following day we went with Van and Mo Mo to pick up the guys from the USA at the airport. After a while I could finally meet them in person which was great. They are such nice and positive people who I hope to spend amazing 5 weeks.

After unpacking in the hotel we went to grab some lunch at a restaurant nearby. No one was even remotely confused by the fact that a kid was running around without his underpants and you could pick a frog to eat. I chose rice with chicken which cost me once again as little as 0,7 EUR. Then we went to the shopping mall for Bubble Tea which is really popular here as well as in the States. I saw a lot of them in Poland but needed to come all the way to Vietnam to actually try it and I definitely recommend it.
Our next stop is Hue, were we are currently staying and will be here for another 5 weeks. We flew here with VietJet air and I can’t even begin to explain how horrible those airlines are. So excited about the whole thing, I will post some pictures soon! 

wtorek, 24 czerwca 2014

Przemyślenia z 11000m wzwyż/Thoughts from 37000ft above the ground

***Scroll down for English***
Lecę i nie mogę uwierzyć. W chmurach, na pokładzie Boeinga B777-200, największego samolotu jakim do tej pory leciałam, z mokrymi ręcznikami podawanymi na początku lotu i 3-daniowym menu jest pięknie. Dopóki nie dolecę do Wietnamu to nie uwierzę w to, co się dzieje, ale mam nadzieję, że można już powiedzieć, że dopięłam swego.

Raz jeszcze chciałabym podziękować osobom, które pomogły mi finansowo oraz w jakikolwiek inny sposób. To dzięki wam jestem w tym miejscu i mogę się cieszyć tą chwilą.

Planowanie wyjazdu nie było łatwe, ale dużo mnie nauczyło, dlatego chciałabym się podzielić tym doświadczeniem, które mam nadzieję, że w pewnym momencie życia Ci pomoże. Jest to 5 fundamentalnych rad, o których często zapominamy.
  1. Dąż do spełnienia swoich marzeń. Nigdy nie będzie dobrego czasu, żeby coś zrobić. Osobiście, jestem dumna z siebie, że udało mi się przełamać moją strefę komfortu i mimo tego, że bardzo wiele spraw wskazywało na to, że nie powinnam w tym momencie tego robić, stwierdziłam, że nigdy nie będzie na to dobrego czasu.
  2.  Nie zrażaj się przeciwnościami, jakie spotkasz na drodze do celu. To one uczą o wiele więcej niż gdybyście mieli podane wszystko na tacy. Nawet nie wyobrażasz sobie jak wiele nieprzyjemnych sytuacji mnie spotkało. Chociażby to, że wizę dostałam dopiero dzisiaj – przed wylotem. Wszystkie wydatki, które się nagle mnożyły, również były dla mnie czymś, z czym miałam wielki problem, ponieważ jak to niektórzy twierdzili w komentarzach pod artykułem, moi rodzice nie śpią na dolarach. Krok po kroku, wszystkie oszczędności, wasza pomoc oraz mojej rodziny dała mi szansę, żeby teraz lecieć nad Ukrainą z prędkością ponad 900km/h na wysokości ponad 11000m.
  3. Bądź dumy ze wszystkiego, co osiągniesz. Wyjazd ten wymagał ode mnie zużycia wiele energii i gdybym dalej miała się przejmować wszystkim, co mogłabym poprawić to bym chyba zwariowała.  Celebruj każde osiągnięcie, każdy krok w stronę sukcesu, abyś nie stracił(a) zapału do końca. Ja muszę jeszcze nad tym popracować, ponieważ niestety aspiruję na perfekcjonalistkę ;)
  4. Wyjdź ze swojej strefy komfortu. Wszystko, co jest znane i lubiane jest w tej strefie, jednak aby się rozwijać potrzebujemy przełamywać bariery. Nie jest to łatwe, ale tylko wtedy możemy mówić o prawdziwym rozwoju naszej osobowości. Wiadomo, że najłatwiej jest przy boku mamusi z ciepłym obiadkiem pod nosem, jednak czy tylko takie wspomnienia chcesz mieć, gdy nagle obudzisz się pewnego dnia i stwierdzisz, że twoje życie nie jest takie jak oczekiwałeś? Ja również wyszłam ze swojej strefy już wiele razy planując ten wyjazd, a pokonuję jeszcze milion innych jadąc w nieznane. Z pozoru może wydawać się, że ten wyjazd jest tylko czystą, bezstresową przyjemnością, ale uwierz mi, że w mojej głowie toczą walki różnych myśli.
  5. Nie oglądaj się na innych. W większości miejsc, w których byłam, byłam sama. Niestety często tak bywa, że moje plany nie pokrywają się z planami moich znajomych i jestem zdana sama na siebie. Mimo wszystko, gdybym patrzyła na to, że wyruszam w jakąś podróż bez znajomych, nigdy nie poznałabym tylu fantastycznych ludzi i nie zwiedziła tylu pięknych miejsc. Zawsze znajdziesz sobie jakiegoś kompana na miejscu, a zazwyczaj to nie jednego.

Nie dajcie się zwieść złudzeniu, że od zawsze byłam urodzoną podróżniczką. Gdy byłam młodsza przed każdym moim wyjazdem była panika i płacz. Raz nawet zdarzyło się, że rodzice odbierali mnie z kolonii. W końcu udało się przełamać ten wszechogarniający strach rozłąki z rodzicami i podróże po Europie nie są mi tak straszne. Mimo wszystko, że nadal odczuwam stres przed każdą wyprawą to nie jest on taki jak kiedyś.
Marzcie, latajcie, tańczcie, śpiewajcie, róbcie to, co kochacie, bo tylko wtedy życie ma sens. Pozdrowienia z pokładu!

Caucasus mountains


***********************************************************

I am flying and I can’t believe it. In the clouds, on board of Boeing B777-200, the biggest plane I have flown by far, with hot wet towels served at beginning of a flight and 3-course menu is indeed beautiful. Until I get to Vietnam, I will not believe what is happening but I hope it is safe to say that I have reached my goal.

Once again I would like to thank people who helped me by donating some money or in any other way. It is thanks to you that I am in this place right now and I can cherish this moment.
Planning this trip was not easy but taught me a lot and I would like to share with you the experience I gained, which hopefully will help you at some point in your life. These are 5 fundamental tips which we often forget about.
1.       Keep trying to make your dreams come true. There will be never the right time to do something. Personally, I am proud of myself that I managed to get out of my comfort zone and even though a lot of things indicated that I should not do this right now, I took my own advice and decided that there will be indeed never the right time.
2.       Do not be discouraged by the obstacles you will definitely come across. They will teach you a lot more than if you had everything sorted out for you. You can’t even imagine how many stressful and unpleasant situations I had to deal with. For starters, my visa was issued just before my flight. All the expenses, which were multiplying over time, were also something which I had a great problem with. I do not have a rich family which could afford to cover  all the expenses without a serious debt on their account. Step by step, all my savings, your help and my family’s help gave me a chance to fly over Ukraine at this moment with a speed over 900km/h and altitude of over 37000ft.
3.       Be proud of what you have accomplished so far. This trip recquired me to use up a lot of my energy and I was to worry about every little thing, I would have definitely gone crazy. Celebrate every accomplishment, every step closer to success so you do not lose interest in your goal. I still need to work on that because I have a problem with being too much of a perfectionalist ;)
4.       Get out of your comfort zone. Everything what you like and know is within this zone but in order to develop yourself, you need to break those barriers which keep you down. It is not easy, I know, but only then we can talk about a real personality growth. Of course the most comfortable place for everyone is in your bed with your mum serving you home-made meals but do you really want to wake up someday and think that your life is not the one that you wanted it to be? I also got out of my comfort zone several times while planning this trip and I will hundreds of times more while being there. It could look like this trip is only a pure, not at all stressful pleasure but believe me that in my head there is a battle of thoughts.
5.       Do not look at what others do. In the majority of places I have been to, I travelled to alone. Unfortunately, many times my planes do not quite overlap with my friends’ plans and I am on my own. Even so, if I had looked at the fact that I am going somewhere without them, I would have never met so many wonderful people and visited that many beautiful places.

I have not always been keen on travelling. When I was younger, before every trip there was panic and tears. Once even my parents had to get me from a camp few days earlier than they were supposed to. Finally, I managed to fight the overwhelming fear of spearation with my parents and journeys around Europe are not frightening anymore. Even though I still feel quite stressed before every trip it is not quite the same as it used to be.

Dream, fly, dance, sing, do anything that drives you, because only then your life is full of joy and sense. Greetings from aboard!

niedziela, 15 czerwca 2014

IT'S GETTING CLOSER!!/ZBLIŻA SIĘ WIELKIMI KROKAMI!!

Scroll down for English

7 DNI! Za dokładnie tydzień będę w drodze do Warszawy (8 godzin w pociągu...) i stamtąd wsiadam w samolot do Ho Chi Minh z przesiadką w Dubaju! 

Co jest świetne, jeżeli chodzi o podróżowanie liniami lotniczymi nie niskobudżetowymi jest to, że mimo tego, że są dość drogie to są bardzo wygodne. Jak się okazało, z powodu 11-godzinnej przesiadki w Dubaju, w ramach biletu dostaję od Emirates pokój hotelu na ten czas. Co więcej, szofer odbierze mnie z lotniska i zabierze do hotelu, a później zawiezie z powrotem na lotnisko. Brzmi nieźle, co? ;)

Wczoraj mieliśmy kolejne szkolenie na tematy bardziej związane konkretnie z naszym kampusem. Są 2 ośrodki: w Duc Linh i w Hue. Ja zostałam przydzielona do tego drugiego, jak już wcześniej wspominałam. Po raz pierwszy zapisy są również on-line i do tej pory (2 tygodnie przed rozpoczęciem) jest już 300 zapisanych osób! Powinno dobić do 1000. 

Jestem jednocześnie podekscytowana i zdenerwowana całym przedsięwzięciem. Wiem, że będzie niesamowicie, ale z drugiej strony jest to dość stresujące, ponieważ jadę tam całkiem sama! Cała ekipa nauczycieli wydaje się być świetna i mam nadzieję, że będą to najlepsze wakacje w naszym życiu. 

Już trochę zaczęłam planować moje lekcje, jednak nie miałam zbyt dużo czasu przez egzaminy. Całe szczęście zadałam wszystko to, co miałam zdać w czerwcu (i to prawie na same piąteczki!), jednak będę miała jeszcze jeden egzamin we wrześniu, ponieważ jest on w dzień mojego wyjazdu. Jak się okazało, nie ma żadnej możliwości przełożenia go na termin wcześniejszy, a poznałam przez to już prawie wszystkie władze uczelni. Teraz muszę się skoncentrować na rzeczach, które nadal muszę zrobić.

Moja lista rzeczy do zrobienia wygląda mniej więcej tak:
  1. Szczepionki
  2. Wiza (temat na osobny post...)
  3. Aparat fotograficzny
  4. Repelenty
  5. Leki anymalaryczne
  6. Głośniki
  7. Wygodne buty
  8. Słodycze dla dzieci
  9. Komórka
  10. Ubezpieczenie
  11. Planowanie zajęć
  12. Lista osób, do których mam wysłać pocztówki
Chciałabym również podziękować wszystkim za wczorajszy wieczór, powiedzmy, imprezę pożegnalną. ponieważ to była moja ostatnia noc w mieszkaniu w Gdańsku. Dziękuję za obecność, pyszne jedzenie, prezent oraz imprezkę. Będę za Wami bardzo tęsknić!

***************************************************************

7 DAYS! In a week time I will be on my way to Warsaw (8h on the train...) and then catching my plane to Ho Chi Minh City with a stopover in Dubai! 

One of the great things about travelling not with budget airlines is the fact that though it is expensive, it is indeed comfortable. As it turns out, since I have a 11h stopover in Dubai, they provide me with a hotel for the night. Also, there will be a driver who is going to take me from the airport to the hotel and then back. Sounds good, huh? :) 

Yesterday we had another workshop about the specifics when it comes to our camp. There are be 2 camps: one in Duc Linh and one in Hue. I have been assigned to the latter, as I had already mentioned. It is the first year that they opened an on-line registration and there are already 300 signed up students! It should go up to 1000 by the beginning of the classes in 2 weeks. 

I am so nervous but so excited about this trip.. I know it is going to be amazing but on the other hand it is so frightening to go there alone! The whole crew seems to be wonderful and I hope we are going to have the time of our lives. 

I have been planning my classes a little bit but I did not have much time due to the exams. Fortunately, I have passed all the the ones I had to (with flying colours!) and there will be one more to go in September because I fly to Vietnam on the day of the exam and there was no way on Earth, as it turned out, for me to sit for it earlier. Now, I need to concentrate on the things that still need to be done. 

My 'to do' list for now looks somewhat like that:
  1. Vaccines
  2. Visa (that aspect is still stressing me out)
  3. Camera
  4. Mosquito repelents
  5. Antimalarial medication
  6. Speakers
  7. Comfortable shoes
  8. Sweets for the students
  9. Spare phone
  10. Insurance
  11. Planning classes
  12. A list of people who I will send postcards to
I would also like to thank everyone for the lovely evening I had yesterday, kind of a goodbye party since I moved out from my flat in Gdańsk and it was my last night there. Thank you for being there, great food, a gift and a party. I am going to miss you so much!